W słoneczny czwartek klasy VI i VII wyruszyły na rajd rowerowy z Pieszcza do Jarosławca. Dystans wyniósł około 48 kilometrów, czyli akurat tyle, by dla jednych był „przyjemnym rozruchem”, a dla innych – „największym wyzwaniem życia”.
Już po kilku kilometrach pojawiły się pytania: „Czy ktoś tu zamówił windę na szczyt górki?”, „Proszę pana, mój rower sam zwalnia!”, a także niezawodny klasyk: „Daleko jeszcze?!”.
Na trasie uczniowie walczyli nie tylko z kilometrami, ale też z własnymi myślami: „Może udam, że mam kapcia i poczekam na autobus” albo „Po co ja w ogóle mam nogi, skoro już ich nie czuję?”.
Nie obyło się bez przygód – jeden z uczestników doznał kontuzji i musiał zostać odeskortowany do domu.
Po dotarciu do Jarosławca wszyscy padli… ale z dumy! Bo mimo zmęczenia każdy mógł powiedzieć: „Zrobiłem to!”. Radość nie trwała długo, gdyż na miejscu dowiedzieliśmy się, że Jarosławiec przeżywa awarię prądu a nasi rowerzyści nie mogli skorzystać z dobrodziejstw morskiego kurortu.
Gdyby David Goggins jechał z nami, pewnie spojrzałby na nas i powiedział:
„Stay hard, kids – jeśli daliście radę pedałować z Pieszcza do Jarosławca, to już nic was nie zatrzyma!”